piątek, 9 października 2009

Jak pisać, by reklamując - nie reklamować?

Było już małe co nieco o omijaniu detektora reklam.
Wspominałem o tym, że lepiej nie używać w tekstach promocyjnych języka formalnego.

Nadszedł czas, by wreszcie odpowiedzieć konkretnie na pytanie:

Co robić, by pisać perswazyjnie? Jak reklamować, nie reklamując jednocześnie?


Ważne, by Twój tekst kojarzył się nie ze zbędną reklamą, którą należy odfiltrować i wyrzucić ze świadomości (lub po prostu wcale jej nie czytać!), ale z czymś interesującym, wartościowym, z czym WARTO się zapoznać.

Może to być informacja, porada praktyczna, coś osobistego, odnoszącego się do indywidualnych zainteresowań, potrzeb, a zwłaszcza marzeń czytelnika...

Najlepszą jednak, sprawdzoną wielokrotnie formą pisania tekstów promocyjnych i perswazyjnych, jest pisanie listów (czasem mówi się o nich „listy sprzedażowe”, niekiedy „mailingi”). Listy kojarzą się one z czymś osobistym, praktycznym, czymś, co nadal lubimy dostawać – choć tych tradycyjnych, wypieranych przez listy elektroniczne, jest
niestety coraz mniej…

Mam dla Ciebie propozycję:

Przeczytaj swój ostatni tekst promocyjny zamieszczony w broszurze lub ulotce, na stronie internetowej, w prasie. Czy nie jest on zbytnio „reklamowy”? Co możesz w nim poprawić, by mniej raził „sprzedawaniem”, a bardziej zachęcał do „kupowania”? A może spróbuj nadać
mu formę osobistego listu? Nie do każdej sytuacji ma ona zastosowanie, ale… prawie do każdej!

Napisz stosowny nagłówek, przedstaw się, przeredaguj co nieco, a następnie podpisz. Mile widziane jest post scriptum (P.S.).

I jak Ci się teraz podoba Twój tekst? Jak się go czyta? Odczułeś jakąś zmianę?

Zaraz, zaraz… powiedziałeś „osobiste listy”? No, ale jakże mam pisać osobiste listy, skoro nie wiem do kogo? Skąd mam wiedzieć, kto konkretnie zainteresowany jest moim towarem i kto go ewentualnie kupi? A gdyby nawet, to przecież takich osób jest – mam taką przynajmniej nadzieję – bardzo wiele! W jaki sposób mam do nich wszystkich pisać osobiste listy?

Słuszna uwaga! Już wyjaśniam…

Brak komentarzy: